Post autor: Gość » środa 03 paź 2012, 14:14
Siemka. Na starym forum już pisałem o moim problemie. Ale dla tych co nie pamiętają przypomnę. Moto stało 4 miesiące bez jazdy od maja do września. Gdy po powrocie z wojska chciałem pojeździć moto zaczęło walić fochy jak kobieta.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to plama jakiegoś płynu pod moto. Okazało się, że wycieka spod tej pokrywy po lewej strony która osłania przednią zębatkę i spod każdej śruby która trzyma tą osłonę olej wyciekał. Sprawdziłem stan oleju dużo nie ubyło ale dolałem 100ml motula 10W40. Myślę no to przejadę się. Moto nie chciało odpalić ale po 5 minutach piłowania odpaliło. Dymił dziwnie na siwo takimi kłębami i nie chodził na wszystkie cylindry. Wystraszony, że coś się spierdzieliło zgasiłem go. Z wydechy dalej bezwładnie wylatywały kłęby dymu jak z broni palnej po ostrym strzelaniu, oraz kapała bęzyna z wydechu. Po chwili odpaliłem raz jeszcze dalej to samo tylko, że zaczęło lać z gaźnika ciurkiem benzyną i dalej chodził na 2 gary tylko gdy dawałem gazu to od 5tyś obrotów chodził normalnie tak jak powinien. Dodam tylko, że na początku marca moto przeszło synchro i czyszczenie gaźników oraz regulację luzów zaworowych + wymianę oleju.
Spuściłem olej okazało się, że z oleju zrobiła się zupa (olej zmieszany z benzyną ).
Po rozebraniu osłony przedniej zębatki (od znajomego dostałem info, że to uszczelka wałka zdawczego przepuszcza olej) po wielkich poszukiwaniach nie mogłem jej dostać ale w końcu się udało. Wymieniłem ją, zalałem nowy olej, wymieniłem swiece myślałem, że to ich wina.
I dostałem aż KUR... gdy było dalej to samo. A co lepsze na drugi dzień pod moto znowu była plama oleju...
Co mogło się stać? Mieszkam na takim zadupiu, że do warsztatu mam bardzo daleko, najlepszy jaki mam w okolicy to w czechach ale nie mam jak i czym tam moto zatargać. Więc chce to sam naprawić.
POMOCY!!!
Siemka. Na starym forum już pisałem o moim problemie. Ale dla tych co nie pamiętają przypomnę. Moto stało 4 miesiące bez jazdy od maja do września. Gdy po powrocie z wojska chciałem pojeździć moto zaczęło walić fochy jak kobieta.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to plama jakiegoś płynu pod moto. Okazało się, że wycieka spod tej pokrywy po lewej strony która osłania przednią zębatkę i spod każdej śruby która trzyma tą osłonę olej wyciekał. Sprawdziłem stan oleju dużo nie ubyło ale dolałem 100ml motula 10W40. Myślę no to przejadę się. Moto nie chciało odpalić ale po 5 minutach piłowania odpaliło. Dymił dziwnie na siwo takimi kłębami i nie chodził na wszystkie cylindry. Wystraszony, że coś się spierdzieliło zgasiłem go. Z wydechy dalej bezwładnie wylatywały kłęby dymu jak z broni palnej po ostrym strzelaniu, oraz kapała bęzyna z wydechu. Po chwili odpaliłem raz jeszcze dalej to samo tylko, że zaczęło lać z gaźnika ciurkiem benzyną i dalej chodził na 2 gary tylko gdy dawałem gazu to od 5tyś obrotów chodził normalnie tak jak powinien. Dodam tylko, że na początku marca moto przeszło synchro i czyszczenie gaźników oraz regulację luzów zaworowych + wymianę oleju.
Spuściłem olej okazało się, że z oleju zrobiła się zupa (olej zmieszany z benzyną ).
Po rozebraniu osłony przedniej zębatki (od znajomego dostałem info, że to uszczelka wałka zdawczego przepuszcza olej) po wielkich poszukiwaniach nie mogłem jej dostać ale w końcu się udało. Wymieniłem ją, zalałem nowy olej, wymieniłem swiece myślałem, że to ich wina.
I dostałem aż KUR... gdy było dalej to samo. A co lepsze na drugi dzień pod moto znowu była plama oleju...
Co mogło się stać? Mieszkam na takim zadupiu, że do warsztatu mam bardzo daleko, najlepszy jaki mam w okolicy to w czechach ale nie mam jak i czym tam moto zatargać. Więc chce to sam naprawić.
POMOCY!!! :cry: