Tor Poznań ustawki
no dzieciaki kolejny SD za nami!
Moim zdaniem(chyba nie jestem w tej opinii osamotniony) był to jeden z najbardziej udanych wypadów.
Wydaje mi się, że każdy z nas poprawił swoje życiówki!
Tym razem uderzyliśmy nietypowo bo na wtorek i środę (zwykle SD jest w poniedziałek i wtorek - tym razem impreza była od poniedziałku do środy). W poniedziałek prognozy były niezbyt zachęcające, więc wybór padł na ostatnie 2 dni.
extradamowym busem w podróż z Wawy wybrałem się ja i Rinas - zawodnik z Katoracing. U Pawła byłem koło 19:30, szybkie zapokowanie i po 20 byliśmy w drodze... Całą drogę deszcz nakurwiał tak, że nie było nic widać i mieliśmy mieszane uczucia co do pogody na dzien następny. Na tor dojechaliśmy koło 24 gdzie przywitał nas menel Slajciak z piwem w ręku. Zrobiliśmy maga szybkie wypakowanie do dużego wspólnego namiotu i poszliśmy w kime przed 1:00. Desz przestał padać jak sie wypakowywaliśmy :-)
Następnego dnia pobudka koło 6:30 i bezchmurne niebo! Jak zwykle całe multum rzeczy do ogarnięcia. Zaczynając od standardów typu, żarcie i rejestracja a kończąc w moim przypadku na ostatnich częściach do moto. Na tor pojechałem bez przedniej szyby i siedzenia, ale umówiłem się z Legato, że będą na imprezie z dostepnymi częściami. Tak więc oprócz wszystkiego musiałem skończyć "budować" moje moto :-D
Legut przyjechał chyba coś koło 8:30, więc moto było gotowe do jazdy dopiero na jakies 15 minut przed pierwszą sesją (wyjazd miałem o 9:00)
Na pierwszej sesji tor był absolutnie cały mokry i wyjechało może ze 3 osoby. Ja stwierdziłęm, że musze się rozjeździć po ostatniej wycieczce w buraki, więc byłem twardy i pojechałem. Powiem Wam, że takiej bujawki to nigdy nie miałem. Moto prawie w pionie a dupa cały czas chciała uciekać mimo TC ustawionej na najwyższy poziom a powerslajdy od 160 do 180 to była norma :-D tak czy siak przeżyłem i obyło sie bez strat w ludziach i sprzęcie...
2 sesja była już na prawie suchym torze i to "prawie" kogoś oszukało bo wystrzelił w bandy ze słomy na wyjściu pod mostek...
3 sesja była już sucha i mierzona. Zjeżdzam po sesji i tu ździwko - 1:45:974 - czas lepszy od życiówki o ponad sekundę :-D Było to dla mnie sporym zaskoczeniem bo nie czułem się w pełni ogarnięty po ostatnim dzwonie. Wszystko mnie ciągnęło i ogólnie byłem/jestem jeszcze z deka rozbity...
Kolejne sesje już w standardowym rytmie i bez przygód. No może poza tym, że Slajciakowi i mi skończyły się klocki hamulcowe i musieliśmy szybko zakupić i je wymienić...
W 5 sesji była sesja kwalifikacyjna do wyścigu, w którym postanowiłem wystartować. Wymagane były badania lekarskie, ale te ogarnąłem jeszcze na początku sezonu i woziłem ze sobą w portfelu :-)
Wyjazd na sesje kilka kółek i zjazd... patrzę na tablicę a tam 1:47... myślę, kuźwa słabo... patrzę na zegar i jeszcze 3 minuty zostały. Szybko wykoncypowałem, że zdążę jeszcze zrobić ostatnie kółko mierzone, więc ogień - mam ostatnią szansę... Jak pomyślałem tak zrobiłem. Po zjeździe na tablicy pojawiło się 1:46:3 Blisko życiówki, więc zjechałem usatysfakcjonowany z 11 polem startowym w kieszeni :-D (chciałbym nadmienić, że startowały też takie kozaki jak Zieliński i inni stali poznańscy bywalcy :-)
Następną sesję odpuściłem, żeby odpocząć do wyścigu. W międzyczasie musiałem jeszcze zdać egzamin na certyfikat zawodniczy bo bez tego nie dopuszczają do zawodów i kolejne 50 PLN z kieszeni poszło
Generalnie start kiepski, ale po ostatnich przygodach wolałem nie przesadzać :-D
Pierwsza połowa wyścigu bardzo fajna, sporo walki i dobre tempo. Niestety w drugiej połowie dopadły mnie problemy kondycyjne i kilka razy o mało co nie straciłem przodu. Po tych kilku ostrzeżeniach zdecydowałem, że trochę odpuszczę i dojadę swoje bez szarżowania. Niestety wyprzedziło mnie kilka osób. Także na żółtej fladze na ostatnim okrążeniu jak omijałem leżącego na torze kolesia co jest zabronione. W najlepszym momencie byłem gdzieś w okolicach 7 miejsca, ale finalnie zakończyłem na 11 tak jak startowałem. Wyścig był egzaminem praktycznym na licencję, więc plan wykonany a świetna zabawa była w gratisie :-D
Nie dostałem dubla od Zielińskiego, więc nie było źle
Filmik z wyścigu możecie zobaczyć pod tym linkiem:
https://www.youtube.com/watch?v=CSHw84kpsK8
Następnego dnia pogoda nie była już tak doskonała. Było ciepło i nie padało, ale bez słońca.
Mi braki kondycyjne juz dawały w kość, tak więc postanowiłem popracować nad pozycją i ponagrywać swoją jazdę razem z Pawłem. Czasu już nie poprawiłem, ale pozycje owszem i mam nadzieję, że to zaprocentuje.
najlepszą akcją jaką odwaliłem we środę to był cyrk z oponami. Zajeździłem tył Michelina i postanowiłem ją obrócić w międzyczasie jeżdżąc na Dunlopie. Pod koniec dnia znowu założyłem Michelina i jakoś dziwnie mi się jeździło, czasy słabe (1:49) i mega uślizgi... po zjeździe sprawdziłem ciśnienie i okazało się, że mam 2,7 bar na ciepło zamiast optymalnego dla mnie 1,75
Po ustawieniu tyłu i przodu (tam było trochę za mało) czasy spadły o dobre 2 sekundy bez żadnej napinki... ciśnienie to jednak podstawa :-D
generalnie dla mnie środa upłynęła spokojnie i bez bicia rekordów za to bardzo przyjemnie :-D
Poniżej kilka fot, które znalazłem
Chciałbym pogratulować wszystkim obecnym! AS, kwazi z życiówkami.
Największego progresu dokonał chyba Slajciak kończąc imprezę z imponującym czasem 1:48
chłopaki jak będa chcieli to swoje zdjęcia wrzuca :-D
Moim zdaniem(chyba nie jestem w tej opinii osamotniony) był to jeden z najbardziej udanych wypadów.
Wydaje mi się, że każdy z nas poprawił swoje życiówki!
Tym razem uderzyliśmy nietypowo bo na wtorek i środę (zwykle SD jest w poniedziałek i wtorek - tym razem impreza była od poniedziałku do środy). W poniedziałek prognozy były niezbyt zachęcające, więc wybór padł na ostatnie 2 dni.
extradamowym busem w podróż z Wawy wybrałem się ja i Rinas - zawodnik z Katoracing. U Pawła byłem koło 19:30, szybkie zapokowanie i po 20 byliśmy w drodze... Całą drogę deszcz nakurwiał tak, że nie było nic widać i mieliśmy mieszane uczucia co do pogody na dzien następny. Na tor dojechaliśmy koło 24 gdzie przywitał nas menel Slajciak z piwem w ręku. Zrobiliśmy maga szybkie wypakowanie do dużego wspólnego namiotu i poszliśmy w kime przed 1:00. Desz przestał padać jak sie wypakowywaliśmy :-)
Następnego dnia pobudka koło 6:30 i bezchmurne niebo! Jak zwykle całe multum rzeczy do ogarnięcia. Zaczynając od standardów typu, żarcie i rejestracja a kończąc w moim przypadku na ostatnich częściach do moto. Na tor pojechałem bez przedniej szyby i siedzenia, ale umówiłem się z Legato, że będą na imprezie z dostepnymi częściami. Tak więc oprócz wszystkiego musiałem skończyć "budować" moje moto :-D
Legut przyjechał chyba coś koło 8:30, więc moto było gotowe do jazdy dopiero na jakies 15 minut przed pierwszą sesją (wyjazd miałem o 9:00)
Na pierwszej sesji tor był absolutnie cały mokry i wyjechało może ze 3 osoby. Ja stwierdziłęm, że musze się rozjeździć po ostatniej wycieczce w buraki, więc byłem twardy i pojechałem. Powiem Wam, że takiej bujawki to nigdy nie miałem. Moto prawie w pionie a dupa cały czas chciała uciekać mimo TC ustawionej na najwyższy poziom a powerslajdy od 160 do 180 to była norma :-D tak czy siak przeżyłem i obyło sie bez strat w ludziach i sprzęcie...
2 sesja była już na prawie suchym torze i to "prawie" kogoś oszukało bo wystrzelił w bandy ze słomy na wyjściu pod mostek...
3 sesja była już sucha i mierzona. Zjeżdzam po sesji i tu ździwko - 1:45:974 - czas lepszy od życiówki o ponad sekundę :-D Było to dla mnie sporym zaskoczeniem bo nie czułem się w pełni ogarnięty po ostatnim dzwonie. Wszystko mnie ciągnęło i ogólnie byłem/jestem jeszcze z deka rozbity...
Kolejne sesje już w standardowym rytmie i bez przygód. No może poza tym, że Slajciakowi i mi skończyły się klocki hamulcowe i musieliśmy szybko zakupić i je wymienić...
W 5 sesji była sesja kwalifikacyjna do wyścigu, w którym postanowiłem wystartować. Wymagane były badania lekarskie, ale te ogarnąłem jeszcze na początku sezonu i woziłem ze sobą w portfelu :-)
Wyjazd na sesje kilka kółek i zjazd... patrzę na tablicę a tam 1:47... myślę, kuźwa słabo... patrzę na zegar i jeszcze 3 minuty zostały. Szybko wykoncypowałem, że zdążę jeszcze zrobić ostatnie kółko mierzone, więc ogień - mam ostatnią szansę... Jak pomyślałem tak zrobiłem. Po zjeździe na tablicy pojawiło się 1:46:3 Blisko życiówki, więc zjechałem usatysfakcjonowany z 11 polem startowym w kieszeni :-D (chciałbym nadmienić, że startowały też takie kozaki jak Zieliński i inni stali poznańscy bywalcy :-)
Następną sesję odpuściłem, żeby odpocząć do wyścigu. W międzyczasie musiałem jeszcze zdać egzamin na certyfikat zawodniczy bo bez tego nie dopuszczają do zawodów i kolejne 50 PLN z kieszeni poszło
Generalnie start kiepski, ale po ostatnich przygodach wolałem nie przesadzać :-D
Pierwsza połowa wyścigu bardzo fajna, sporo walki i dobre tempo. Niestety w drugiej połowie dopadły mnie problemy kondycyjne i kilka razy o mało co nie straciłem przodu. Po tych kilku ostrzeżeniach zdecydowałem, że trochę odpuszczę i dojadę swoje bez szarżowania. Niestety wyprzedziło mnie kilka osób. Także na żółtej fladze na ostatnim okrążeniu jak omijałem leżącego na torze kolesia co jest zabronione. W najlepszym momencie byłem gdzieś w okolicach 7 miejsca, ale finalnie zakończyłem na 11 tak jak startowałem. Wyścig był egzaminem praktycznym na licencję, więc plan wykonany a świetna zabawa była w gratisie :-D
Nie dostałem dubla od Zielińskiego, więc nie było źle
Filmik z wyścigu możecie zobaczyć pod tym linkiem:
https://www.youtube.com/watch?v=CSHw84kpsK8
Następnego dnia pogoda nie była już tak doskonała. Było ciepło i nie padało, ale bez słońca.
Mi braki kondycyjne juz dawały w kość, tak więc postanowiłem popracować nad pozycją i ponagrywać swoją jazdę razem z Pawłem. Czasu już nie poprawiłem, ale pozycje owszem i mam nadzieję, że to zaprocentuje.
najlepszą akcją jaką odwaliłem we środę to był cyrk z oponami. Zajeździłem tył Michelina i postanowiłem ją obrócić w międzyczasie jeżdżąc na Dunlopie. Pod koniec dnia znowu założyłem Michelina i jakoś dziwnie mi się jeździło, czasy słabe (1:49) i mega uślizgi... po zjeździe sprawdziłem ciśnienie i okazało się, że mam 2,7 bar na ciepło zamiast optymalnego dla mnie 1,75
Po ustawieniu tyłu i przodu (tam było trochę za mało) czasy spadły o dobre 2 sekundy bez żadnej napinki... ciśnienie to jednak podstawa :-D
generalnie dla mnie środa upłynęła spokojnie i bez bicia rekordów za to bardzo przyjemnie :-D
Poniżej kilka fot, które znalazłem
Chciałbym pogratulować wszystkim obecnym! AS, kwazi z życiówkami.
Największego progresu dokonał chyba Slajciak kończąc imprezę z imponującym czasem 1:48
chłopaki jak będa chcieli to swoje zdjęcia wrzuca :-D
- ryszard1964-r1
- Posty: 756
- Rejestracja: poniedziałek 08 paź 2012, 18:43
- Lokalizacja: Wierzchucino
- majkelek84
- Posty: 1326
- Rejestracja: niedziela 30 wrz 2012, 20:50
- Lokalizacja: Warszawa - Bielany/Białołęka
fajny artykuł, dobrze klimat oddje :-D
http://motormania.com.pl/motokobiety/fe ... rspektywy/
i kolejna zabawna galeria ;-)
https://plus.google.com/photos/10803706 ... baZ-bewjAE
[ Dodano: 2013-09-22, 21:34 ]
filmik z ostatniego SD :-D
http://www.youtube.com/watch?v=ccWA53iGEFQ
kolejny filmik z wyścigu - nawet się załapałem w 4.17 :-D
https://www.youtube.com/watch?v=9d6wAj3ikmI
http://motormania.com.pl/motokobiety/fe ... rspektywy/
i kolejna zabawna galeria ;-)
https://plus.google.com/photos/10803706 ... baZ-bewjAE
[ Dodano: 2013-09-22, 21:34 ]
filmik z ostatniego SD :-D
http://www.youtube.com/watch?v=ccWA53iGEFQ
kolejny filmik z wyścigu - nawet się załapałem w 4.17 :-D
https://www.youtube.com/watch?v=9d6wAj3ikmI
Bardzo tendencyjny materiał .... PLAYER 1 wygrał podstępem .. :-)
Songo - a jak miałeś tego haja na patelni to nie dało rady się uratować ?
Ja wczoraj też zaliczyłem kosmicznego drifta .. pełne otwieranie gazu przy 180km/h w patelni kiedy jest około 11 stopni i pełne zachmurzenie to nie jest zbyt dobry pomysł ;-) ... W dodatku silniki Kawasaki nie emanują USER FRENDLY kiedy zaczyna się jeździć cały czas w okolicy końca skali ...
Ja przeleciałem jakieś 3 sekundy od 2/3 patelni z kierą skręconą w lewo do dodatkowego ogranicznika skrętu ( tego własnej produkcji ) .... leżąc na baku ( wreszcie prawidłowa pozycja zrobił perfekcyjną robotę ) ... z przepotwornym podskakiwaniem tyłu - dosłownie jak pneumatyczny młot udarowy w koparce ... Prawdziwy uślizg TO NIE JEST jakieś tam pompowanie tyłu ... to mam teraz za każdym razem kiedy odkręcam na wyjściu do końca ... tylko straszne skakanie dosłownie tylnego koła które na siłę przesuwane jest po asfalcie jak kreda po tablicy "pod prąd" - też tak charakterystycznie przeskakuje ...
Reasumując u mnie to było tak :
- gonienie króliczka i wejście w patelnię 160 zamiast 150
- wyniesienie w połowie i dogięcie żeby uciec przed muldami na zewnętrznej
- złożenie i odkręcenie na max przy ok. 180
- nagły wzrost obrotów i ucieczka siedzenia spod tyłka bo tylne koło nagle zaczęło wyprzedzać mnie po zewnętrznej
- od razu kiera uciekła w lewo klatką całą ległem na baku ( odciążyłem ręce i nogi zupełnie )
- straszne podskoki tylnego koła jak bym za schodów rowerem zjeżdżał
- miliard myśli na sekundę i wizje szlifu moto i mnie po asfalcie bo poczułem jak mi motocykl dociska prawą mogę ( w sensie buta i slajdera na kolanie do asfaltu )
- Ta najważniejsza wrzeszcząca myśl >> coś w rodzaju >> chcesz żyć fiucie to nie myrdaj gazem !!!!!!!
- nagle motocykl podniósł się do lekkiego złożenia, bardzo mocno zapompował 3 razy tyłem ale to już znam na pamięć .. więc tego się nie wystraszyłem tylko mocno złapałem kierownicę ( żeby spode mnie nie wyskoczył ;-) ) ...
- odetchnąłem sobie głęboko i wbiłem 4 bieg ;-) ... 237 do Sławińskiego i ........................................... tym sposobem 1.47.6 ;-)
Niestety dobry widok miał tylko wirażowy :-( .. nie mam nagrania a oglądał bym je całą zimę ;-) ....
Mam tylko fotę opony po zjeździe :
[ Dodano: 2013-09-25, 21:19 ]
Songo - a jak miałeś tego haja na patelni to nie dało rady się uratować ?
Ja wczoraj też zaliczyłem kosmicznego drifta .. pełne otwieranie gazu przy 180km/h w patelni kiedy jest około 11 stopni i pełne zachmurzenie to nie jest zbyt dobry pomysł ;-) ... W dodatku silniki Kawasaki nie emanują USER FRENDLY kiedy zaczyna się jeździć cały czas w okolicy końca skali ...
Ja przeleciałem jakieś 3 sekundy od 2/3 patelni z kierą skręconą w lewo do dodatkowego ogranicznika skrętu ( tego własnej produkcji ) .... leżąc na baku ( wreszcie prawidłowa pozycja zrobił perfekcyjną robotę ) ... z przepotwornym podskakiwaniem tyłu - dosłownie jak pneumatyczny młot udarowy w koparce ... Prawdziwy uślizg TO NIE JEST jakieś tam pompowanie tyłu ... to mam teraz za każdym razem kiedy odkręcam na wyjściu do końca ... tylko straszne skakanie dosłownie tylnego koła które na siłę przesuwane jest po asfalcie jak kreda po tablicy "pod prąd" - też tak charakterystycznie przeskakuje ...
Reasumując u mnie to było tak :
- gonienie króliczka i wejście w patelnię 160 zamiast 150
- wyniesienie w połowie i dogięcie żeby uciec przed muldami na zewnętrznej
- złożenie i odkręcenie na max przy ok. 180
- nagły wzrost obrotów i ucieczka siedzenia spod tyłka bo tylne koło nagle zaczęło wyprzedzać mnie po zewnętrznej
- od razu kiera uciekła w lewo klatką całą ległem na baku ( odciążyłem ręce i nogi zupełnie )
- straszne podskoki tylnego koła jak bym za schodów rowerem zjeżdżał
- miliard myśli na sekundę i wizje szlifu moto i mnie po asfalcie bo poczułem jak mi motocykl dociska prawą mogę ( w sensie buta i slajdera na kolanie do asfaltu )
- Ta najważniejsza wrzeszcząca myśl >> coś w rodzaju >> chcesz żyć fiucie to nie myrdaj gazem !!!!!!!
- nagle motocykl podniósł się do lekkiego złożenia, bardzo mocno zapompował 3 razy tyłem ale to już znam na pamięć .. więc tego się nie wystraszyłem tylko mocno złapałem kierownicę ( żeby spode mnie nie wyskoczył ;-) ) ...
- odetchnąłem sobie głęboko i wbiłem 4 bieg ;-) ... 237 do Sławińskiego i ........................................... tym sposobem 1.47.6 ;-)
Niestety dobry widok miał tylko wirażowy :-( .. nie mam nagrania a oglądał bym je całą zimę ;-) ....
Mam tylko fotę opony po zjeździe :
[ Dodano: 2013-09-25, 21:19 ]
Pozdro !!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości